Rozdział 4 - Czy to już stacja Babel?

Nocowanka

– Powiedział jej o tobie i co?
– I przywiozła mi tutaj zgraję dzieciaków. Pewnego dnia słyszę puk, puk do drzwi, to znaczy nie puk, tylko walnięcie takie, że myślałam, że szyba pójdzie! Moja ulica jest spokojna. A ona mordę darła od momentu, jak wysiadła z taksówki, poganiając te dzieci jak owce do zagrody. Te nie chciały za bardzo iść, bo zszokowane. Wiek osiem, dziewięć, jedenaście i czternaście lat, zdaje się. Każde z czarnym plastikowym workiem na śmieci pełnym jakichś łachów. Kevin mówi – ty siedź w pokoju, a jakby co –  wezwij policję. Ja to z nią załatwię! No i poszedł. I tak załatwił, że ona mu już w progu takiego luta dała w twarz, że zalał się krwią! Wiesz, Kasia, ja widziałam podobne sceny, ale w telewizorze. Dla mnie to było niesamowite, żeby kobieta podeszła do faceta i z taką siłą strzeliła go w ryj! Wrzaski, krzyki, dzwonię na policję. Oficer dyżurny wypytuje się, czy to poważna sprawa, czy naprawdę interwencja jest potrzebna... Ja z nim rozmawiam, a dwa kroki ode mnie rozgrywają się sceny z horroru. – Słuchaj – mówię, płacę sto dwadzieścia funtów miesięcznie na council tax  i z tego co wiem, część z tych pieniędzy idzie na moją osobistą ochronę. Coś się tutaj dzieje – mówię – i musicie zaraz przyjechać! Kiedy przyjechali, było już po ptokach. Zostawiła dzieci i odjechała. A te zaniedbane, zawszone... Ja sama miałam dzieci. I bywało, że przyniosły wszy ze szkoły. To się często zdarza. Ale natychmiast kupuje się w aptece preparat, który je likwiduje. Jednak dla niej to było normalne. Po co wydawać pieniądze na jakiś płyn, skoro zaraz i tak to samo będą miały we włosach? 
Hanka bawiła się przez długą chwilę, pstrykając bezmyślnie zapalniczką. Obracała w ręku pudełko papierosów, wyjęła jednego, ale po chwili miętoszenia go w palcach odłożyła na poręcz fotela. Nie potrafiła ukryć gniewu. –  Widzisz, jak mieszkam. To co? Miałam wyrzucić swoje dziewczyny z domu, żeby przyjąć dzieci Kevina? Przecież one muszą mieć łóżko, szafę, biurko, jakiś stołek do tego biurka... Dla mnie normalne rzeczy. Ale dla nich nie! Bo na przykład Kevin mi opowiadał, jak przyjechały siostry jego żony z dziećmi z wizytą i zdecydowały się zostać na noc. Wszyscy uwalili się w dużym pokoju na dywanie! Nikt się o żadne łóżka nie pytał, ani o poduszki czy prześcieradła. Jak stali, tak się uwalili! I koczowali tak przez trzy dni. Dlatego jego dzieci były zaskoczone, kiedy zakomunikowałam, że nie ma dla nich miejsca. Siedziały w dużym pokoju i – chociaż były młode – potrafiły sobie wykalkulować, że wzdłuż dywanu może się nawet dwadzieścia osób zmieścić. A ich było tylko czworo! Co ta baba za bzdury opowiada, że nie ma miejsca? Na dodatek wersalka, dwa fotele, jest jeszcze kuchnia... Kevin zadzwonił do social services,  bo tak się robi w podobnych wypadkach, ale nie chcieli pomóc. Starali się przekonać przez telefon, żebyśmy dali sami radę.
– Jak to się skończyło?
– Moje dziewczyny spały w jednym pokoju, dwie dziewczynki położyłam w sypialni Elli, a dwaj chłopcy przekimali na dole, na wersalce.
– Długo mieszkały z wami? – pytałam dalej, ciekawa tych niecodziennych doświadczeń mojej przyjaciółki.
– Jeden dzień. Dla mnie człowiek to jest człowiek, a nie trzoda chlewna. Nie mogłam ich trzymać w takich warunkach. Każdy potrzebuje swojego kąta. Jego żona raz się na mnie napatoczyła na parkingu; zapukała w okno samochodu i powiedziała bardzo ostrym tonem : –  You will end up with my kids!  Ja nie za bardzo jestem za dziećmi, to znaczy wiesz –  nie zbiję i nie skrzywdzę, ale nie lubię. Miałabym wychowywać jej bachory? Wariatka!
– Kevin interesuje się dziećmi?
– Jego to tak męczy i tak gryzie, że czasami po prostu płacze. Na przykład  jedna z jego przybranych córek brała ślub. Najpierw poprosiła Kevina, żeby zaprowadził ją do ołtarza. Trwały jakieś próby w kościele, ale nie został ani razu zaproszony. Któregoś dnia zadzwonił, żeby zapytać co się dzieje, bo nawet nie wiedział, kiedy jest ten ślub. A ona zakomunikowała, że zmieniła zdanie i że do ołtarza zaprowadzi ją kto inny. 
– Zapraszałaś te dzieci do siebie?
– Początkowo tak. Ale potem jego żona zakazała wizyt. A wiesz, że jego najstarsza córka w wieku piętnastu lat postarała się o dziecko? Bardzo chciała mieć baby  i dopięła swego. Teraz ma osiemnaście lat i jest podwójną matką. Oni się mnożą jak króliki...