Dlaczego
– Jak myślisz, dlaczego twoja mama taka jest? – wróciłam do spraw Hanki. – Bo zazdrość, o której wspomniałaś, to chyba nie to. Psycholog powiedziałby, że to „toksyczny wstyd”. Wiem, bo kiedyś się tym interesowałam. Miałam kilku przyjaciół, których zachowanie trudno było zrozumieć. Może mama ma jakieś kompleksy z dzieciństwa? Tacy ludzie noszą w sobie cierń, którym ranią siebie i innych – zakończyłam gdzieś przeczytaną zgrabną frazą.
– Nie sądzę – zamyśliła się Hanka. – Była piękną dziewczyną: blond włosy, błękitne oczy, figura super, długie nogi, duży biust – oganiała się od chłopaków na studiach, była przez nich – ja to się mówi – rozrywana.
– Może wstydziła się swoich rodziców? Kim byli dziadkowie?
– Babka skończyła cztery klasy: umiała pisać, czytać i rachować. A dziadek pracował na kopalni. Był sztygarem. Tylko matka, jedyna w całej rodzinie, zdobyła wykształcenie. Została nauczycielką, uczyła w technikum. Wszyscy w rodzinie są dla niej zerem.
– Może właśnie to... – wyraziłam na głos swoje przypuszczenie.
– Wiesz co? Skoro o tym mówimy, to może nazwisko jej nie pasowało? Nazywała się z domu Durnok. Może w szkole robili sobie z tego jaja? Bo trochę dziwnie się kojarzy...
Doszłyśmy do wniosku, że coś jest na rzeczy. Ale Hanka nie chciała zakończyć na tym tematu. Nie dawała za wygraną. – Powiedz, czemu ona nie chce mnie znać? Dlaczego tak mnie nie cierpi? – pytała z nieukrywanym żalem. – Przecież nic złego się nie dzieje: dom stoi, dzieci są zdrowe, żarcie w lodówce jest, ja jestem szczęśliwa – a więc o co chodzi? Dlaczego ona nie umie tego docenić? W porządku, może powinnam była zostać z Denisem. Ale może byłabym wtedy bardziej nieszczęśliwa? Niech będzie tak jak jest, zaakceptujmy to. Jakby nie było, mam czterdzieści trzy lata...
– A może mama uważa, że powinnaś wziąć ślub z Kevinem?
– To by jej dało satysfakcję na pięć minut! A potem wymyśliłaby inny powód, żeby go odrzucić. Na przykład to, że ma tatuaże. „– Tobie już zupełnie Haniu odbiło! Żeby wyjść za takiego kogoś?!” – próbowała małpować matkę z nieukrywaną złością. „– To bardzo się nisko cenisz, bardzo. Ale czego można się po tobie spodziewać...”
– Kim jest ojczym z zawodu?
– Teraz siedzi na emeryturze, ale przez całe życie był dyrektorem dużej firmy budowlanej.
Gniew Hanki emanował z każdego wypowiadanego słowa. Czułam razem z nią jej żal, gorycz, bunt. Czułam też siłę, z jaką broniła człowieka, który obdarzył ją miłością: odrzuconego przez rodziców angielskiego nieudacznika. Był to bolesny temat. Ale Hanka nie potrafiła mówić w tej chwili o niczym innym. – Stara nic o mnie nie wie. Nie wie, jaki lubię kolor, jakie kwiaty, jak spędzam wakacje. Zawsze nienawidziła swojej matki, to znaczy babki, która mnie wychowywała i która zdjęła z niej ten ciężar. Wiesz, Kasiu, że ona nie mogła się wręcz doczekać, kiedy babka wyjedzie – jak to mówiła – nogami do przodu? I tak, między nami mówiąc – to ona ją zabiła. Bo ponieważ jest bardzo inteligentna, wymyśliła sobie, że jeżeli załatwi u lekarza papier o niepoczytalności, to będzie miała nad nią kontrolę. I w ten sposób wysłała babcię do czubów...
Hanka wstała, przez chwilę strzepywała ręką niewidoczne pyłki z nogawki spodni, a potem – nie patrząc w moją stronę – poszła do kuchni. Była najwyraźniej poruszona, a ja znowu nie bardzo wiedziałam, jak powinnam się zachować. Wyjęłam z paczki papierosa, obracałam go w palcach i przyglądałam się filtrowi.
– Zrobić jakiejś kawy? – zawołała znad gwiżdżącego czajnika.
– A zrób, bo pewnie jeszcze posiedzimy.
– No, raczej! Muszę ci opowiedzieć, jaki numer wycięła ta dwunożna menda mojej babce!
Choć z zasady nie palę, ponownie pstryknęłam zapalniczką i mocno zaciągnęłam się dymem.