Rozdział 2 - Wielka Brytania nie dla wariatów

Na smyczy

Z czasem Hanka przyzwyczaiła się do myśli o podwójnym macierzyństwie. Dom udało się kupić. Ale małżeństwo zaczęło się rozpadać. –  Widać nie było nam pisane. Głównie chyba przez moją głupotę – wyznała skruszona. –  Zawsze chciałam czegoś więcej, niż miałam. Do tej pory tak jest. Nigdy nie jestem zadowolona z tego, co jest; cieszę się w danym momencie, potem mi mija i sobie myślę – aaa..., wolałabym tamto... Tak samo było z Denisem. On mi przeszkadzał, on mnie irytował! A czym? Tym, że harował od rana do wieczora, żeby zarobić na nas, bo ani nie miał złych nawyków, nie pił, nie stawiał na konie, nie chodził na baby? Nic złego nie robił. Ale mnie się nudziło. Bo wszystko stało się w moim życiu za szybko. Jak byłam panną, nie mogłam nic robić, nigdzie wychodzić, bo rodzice mi zabraniali. Bo stawiali warunek: że puszczą z domu, jeżeli przyniosę z matematyki czwórkę („–  Nie piątkę, Haniu. Żądamy tylko czwórki. To nie jest wysoka ocena”). A dla mnie dostanie z matematyki czwórki to było tak, jakbyś mi dzisiaj kazała zdobyć szczyt Kilimandżaro. Zupełnie nierealne. A potem, kiedy wyszłam za Denisa, myślałam, że się odmieni i że będę robiła to, co mi się będzie podobało. I masz! Pierwsze dziecko w wieku dwudziestu dwóch lat! A gdzie te dyskoteki? Ja lubiłam ludzi, ja się chciałam bawić, ja się lubiłam śmiać... 
– Teraz się możesz śmiać – wtrąciłam nieśmiało, chcąc ulepić naprędce jakiś żart, ale Hanka była szybsza. – No. Z siebie... – zasępiła się. – Chciałam się bawić, a Denis nie miał do tego serca. On miał głowę do biznesu. Chciał coś osiągnąć. Zawsze mówił, że jak będzie miał czterdzieści lat, to będzie jeździł mercedesem, będzie miał spłacony mortgage , nie będzie miał żadnych długów i cztery razy do roku będzie jeździł na zagraniczny holiday . I to osiągnął. Tylko że ja wtedy nie myślałam w tych kategoriach. Myślałam o błyskających lampach i o muzyce takiej, że się wychodziło z dyskoteki półgłuchą...
– Do Polski  jeździłaś?
– Tak, ale nieczęsto. Wtedy mnie nie ciągnęło tak, jak mnie ciągnie teraz. 
– Teraz to fajki cię ciągną... – rzuciłam żartobliwie. Hanka potwierdziła. Paczka papierosów kosztuje w Anglii prawie trzydzieści złotych. W Polsce –  pięć. Jest po co jeździć.
– Fajki to raz – przyznała. – Ale naprawdę teraz mi się bardzo przykrzy za Polską. Strasznie mi się przykrzy. Jeżdżę, kiedy mogę, bo pracuję.
– Dlaczego tak cię ciągnęły te dyskoteki? – spytałam zaciekawiona. Osobiście ich nie cierpiałam.
– Bo nigdy ich nie miałam. W domu miałam piękne biurko i tyle książek, że bibliotekę można by otworzyć. Ale wiesz, oczy miałam w książce, a myślami byłam z koleżankami na zabawie. Starzy sądzili, że trzymając mnie na smyczy osiągną wspaniałe rezultaty. A w końcu wyszło to, co wyszło...
Zamyśliła się i poprawiła w fotelu. Sięgnęła po następnego papierosa. Zakaszlała. – Nie za dużo palisz? – zadałam nieuchronne pytanie. A ona sięgnęła po chusteczkę i wytarła oczy. – Dym ci wleciał? – spytałam, ale zaraz stwierdziłam, że palnęłam głupstwo. Zobaczyłam, że coś nie tak. Moja Hanka płakała.